tacy SAMI

Izabelka Michta – SIŁA KRUCHEGO ŻYCIA

To miała być książkowa ciąża, zakończona szczęśliwym rozwiązaniem – bez jakiegokolwiek ryzyka… Ola miała dopiero osiemnaście lat – a strach, związany jest zazwyczaj z późnym macierzyństwem… przecież im wcześniej, kobieta zdecyduje się na dziecko – tym lepiej. Tym razem było jednak inaczej, a dziewczyna nosiła pod sercem maleństwo, z bardzo skomplikowaną wadą…

“Byłam załamana, bo nikt w szpitalu nie chciał mi pomóc… Miałam wsparcie taty Izabelki, mojej mamy… i jeszcze wtedy paru osób z rodziny – to pomogło mi w tych najtrudniejszych chwilach …” – wspomina Aleksandra Michta i dodaje – “Ordynator szpitala powtarzał, że jeżeli podjęłam decyzję że urodzę… to jedyne, co może zrobić – to zlecić sekcję zwłok, żebym wiedziała dlaczego umarło…”
Aleksandra Michta do dziś ma żal do lekarza, że choć wiedział z jaką wadą urodzi się dziecko… to zamiast cesarskiego cięcia – zdecydował się wywoływać poród siłami natury…. Matka wspomina to, jako “bóle i ogromne męki… nie do opisania.”

Iza urodziła się z przepukliną oponowo-mózgową, czyli wadą w rozwoju mózgu… z guzem na głowie – który znajdował się poza czaszką: “Pomimo, że jej życie miało nie trwać dłużej… niż dobę – Izunia nie chciała umierać… Bez pomocy medycznej, samodzielnie oddychała, a gdy nie przestała – została przewieziona do szpitala dziecięcego, gdzie przebywała przez pierwsze trzy miesiące życia. Niestety, ani tam… ani później, w żadnym innym szpitalu w Polsce – żaden neurochirurg nie chciał podjąć się operacji… tłumacząc, że nie ma żadnych szans na przeżycie. Bardzo chciałam, żeby żyła! Ale wiedziałam, że bez operacji – nie potrwa to długo.” Guz, z dnia na dzień był coraz większy… “Patrząc na mnie jednym oczkiem (drugie zasłaniał guz), uśmiechając się – błagała o pomoc… a ja oprócz matczynej miłości i opieki, nic więcej nie mogłam dla niej zrobić… Jednak przede wszystkim, nie mogłam poddać się.” – opowiada mama dziewczyny – “Gdzie szukałam pomocy? Były to czasy, kiedy dostęp do internetu był dużo mniejszy niż teraz… więc pisałam listy do gazet i gdzie tylko to było możliwe – prosiłam o pomoc… i dzięki tej determinacji – udało się! Tygodnik “Przyjaciółka”, nawiązał kontakt ze szpitalem w Nowym Yorku. Amerykańscy lekarze: prof. Jeffrey H. Wissof oraz dr Joseph Mc Carthy – zdecydowali się przeprowadzić operację, dając Izuni – 95% szans na przeżycie…”

Radości, towarzyszyło pytanie: Czy uda się zebrać wymaganą kwotę…? Na szczęście – co podkreśla Aleksandra Michta – rodzina napotkała na swojej drodze wielu, wspaniałych ludzi, chętnych do pomocy: „Najpierw miał być milion dolarów… Na szczęście, na spotkaniu – na którym prof. Wisoff kwalifikował Izę do operacji – okazało się, że zrobią to jako operację naukową i jedyne, na co muszę się zgodzić w tej sytuacji to media. Na przelot i pobyt w hotelu – pieniądze zebrała Fundacja Przyjaciółka, pomógł również Super Express. Potrzebne było ok. 100 tys zł. Wsparła nas też Polonia, mieszkająca w Stanach… Zaangażował się również ksiądz z polskiej Częstochowy w Filadelfii.”
19.11.2002 r. – założono dziecku zastawkę… a tydzień później – po odejściu płynów – dziewczynka przeszła pierwszą, bardzo poważną operację: usunięcia worka przepuklinowego oraz przesunięcia mózgu, który w 25 % znajdował się poza czaszką. Drugą operację – Iza przeszła parę miesięcy później… Było to poszerzenie tylnej, dolnej części czaszki.

„To że doczekała pomocy, której szukałam dla niej tyle miesięcy… to cud! Cudem jest również to, że jest z nami do dzisiaj…”

“Uratowano jej życie, ale to jeszcze nie był koniec walki… Izunia miała mieć kolejne operacje, ale stan jej zdrowia – zagrażał jej życiu.” Teraz, prawie dorosła już kobieta – jest pod opieką neurologa, pediatry, ortopedy i stomatologa. “Najgorsze jest to, że przez te lata jej życia – doszły kolejne problemy, między innymi z kręgosłupem (kifoskolioza), co grozi niewydolnością krążenia. W tej chwili ma 85 stopni skrzywienia. Jesteśmy po konsultacjach i również usłyszeliśmy, że nie ma szans na przeżycie takiej ciężkiej operacji. Jedyne co możemy zrobić, aby skrzywienie się nie pogłębiło i mogła być z nami jak najdłużej… to intensywnie ją rehabilitować.”
Choroba Izy nie jest związana z genetyką, a jak twierdzi jej mama – do dziś nie wie, co na pewno było przyczyną wady u jej córki.


Iza ma teraz 17 lat… “Rozwija się coraz lepiej, bardzo dużo rozumie, mówi coraz więcej i uczęszcza do szkoły specjalnej. Pomimo swojej choroby i ciągłych przeciwności losu – jest śliczną, kochaną, uśmiechniętą nastolatką… która bardzo chce żyć!”
Na co dzień, ogromnym wyzwaniem – zwłaszcza dla kręgosłupa mamy Izy – jest dźwiganie córki… Tym bardziej, że bezwładne i spastyczne ciało – waży jeszcze więcej… „Zmiana pieluch, karmienie Izy, ciągła opieka nad nią – jest trudno, ale to jeszcze nie jest najgorsze – robię to od siedemnastu lat. Najtrudniej jest znieść to wszystko psychicznie. Strach o nią, towarzyszy mi każdego dnia – zwłaszcza, gdy choruje.”
Bliscy Izy podkreślają, że dziewczyna – tak, jak potrafi – wynagradza im to wszystko: „Ta nasza nastolatka ma w sobie tyle radości życia i pogody ducha, że nawet jak ma się gorszy moment… to przy niej wszystko przechodzi. Zawsze mówimy, że to takie słońce nasze… w pochmurny dzień…”

Pokaż więcej

Artykuły powiązane

Close
Close